W jednym z komentarzy do poprzedniego wpisu wyrażono pogląd, że sama idea specjalizacji sędziów (sądów?) jest słuszna.
Spotykam się z tym poglądem – również ze strony sędziów – nie pierwszy raz. Otóż uważam, że jest on oparty na błędnym założeniu. Że w ogóle jest to możliwe.
Niemniej moim zdaniem również specjalizacje mają sens, ale tylko do pewnego stopnia. Przykładowo w sądach apelacyjnych nie powinno być tak, że nie ma wydziału rodzinnego (albo sekcji). Ale w mojej ocenie np. proces w sprawie budowlanej nie różni się zasadniczo od procesu o błąd medyczny. Cała konstrukcja postępowania dowodowego jest taka sama.
Problem leży jednak zupełnie gdzie indziej i wymagałby znacznego podrożenia kosztów postępowania, co może być nieakceptowalne społecznie. Mianowicie chodzi o biegłych – tu leży klucz.
Raczej nie jest możliwe, żeby prawnik, jakim jest sędzia, radca prawny czy adwokat, miał (albo musiał zdobyć) szczegółową wiedzę w konkretnej dziedzinie. Z prostej przyczyny: bo jest prawnikiem i nie starczy nikomu życia, żeby zgłębić tą wiedzę szczegółowo.
Z drugiej strony jest oczywiste, że prawnik powinien mieć orientację w dziedzinie, do której odnosi się umowa czy spór. Trochę podobnie jak pisarz kryminałów musi zdobyć pewną wiedzę o postępowaniu karnym.
{ 0 comments… add one now }